Forum gry Dragons of Shadow


#1 2009-08-30 14:22:48

Kamys

Administrator

2785425
Zarejestrowany: 2008-04-03
Posty: 680
Punktów :   

Apokalipsa instant

Słońce było w zenicie, dzień nie był specjalnie ciepły, jednak nie można też powiedzieć, że należał do chłodniach... Było umiarkowanie. W centrum miasta, wokoło placu głównego zebrało się sporo ludzi, byli odseparowani od deptaka przez oddziały szeregowców wodnych miast.... Żołnierze stworzyli wąskie przejście między głównym budynkiem koszar najemców a rynkiem... Stamtąd miał W odpowiedzi właśnie nadejść generał, władca wodnych miast. NA ryku równo ułożeni w odpowiednie formacje stali żołnierze z różnych oddziałów.
Około dziesięć osób klęczało czekając na egzekucje.. Byli to głównie członkowie trzeciego oddziału, skazani za zdradę i spiskowanie. To co miało się rozegrać było tylko kwestią czasu...

Wszyscy zapewne spodziewali się wielkiego orszaku wojskowego prowadzącego Generała Wodnych Miast na plac egzekucji. Jak się jednak miało okazać, z kierunku z którego miał nadejść przybył jedynie trzy osoby. Jedną z nich był jakiś urzędnik z ogromnym pergaminem oraz zaklętymi piórem. Najwyraźniej to on zajmował się biurokracją. Kolejny wyglądał na jakieś czterdzieści lat, ubrany był w strój świadczący o przynależności do pierwszego oddziału, na wysokiej pozycji. Długie, białe włosy splecione były w warkocz sięgający niemal pośladków. Czujne spojrzenie biegało na wszystkie strony obserwując wszystko, najwyraźniej próbował dostrzec jakiekolwiek zagrożenie. Ostatnia osoba wzbudzała jednak największe zainteresowanie. Był nią łysy starzec o niezwykle długiej, zaplecionej brodzie oraz wąsach. Ubrany był w typowy mundur, gdyby nie liczyć białego Haori na plecach. Szedł dość wolno opierając się na lasce przypominającej nieco sękaty kij. Mimo to od osobnika biła wyraźna aura siły. Ten staruszek wydawał się wręcz emanować wewnętrzną siłą.

Dopiero pewną chwile po generale i jego ludziach z koszar wyszła kapitan trzeciego oddziału – Kamys Tsuki. Jak na swoje dosyć marne, a czasem pijacko żałosne standardy wyglądała niezwykle dumnie. Ostatnimi czasy wyraźnie schudła, chodź nie widać było tego spod luźnego kimona. Niebieskie oczy dziewczyny były dziś wyjątkowo spokojne i puste, skóra zdrowa, pozbawiona zanieczyszczeń, włosy czyste, ułożone.. Długi, wąski kuc jaki pielęgnowała powiewał teraz lekko na wietrze. Odziana była w typowe żołnierskie kimono, obi i szerokie spodnie, których nogawki opadały na drewniane, ćwiczebne, podkute metalem sandały. Na siebie narzucone miała czerwone haori z logiem tezciego oddziału – materiał, z jakiego zostało wykonane był wyraźnie kosztowny i gruby... Dodatkowo na plecach niosła hiakiego, który był dokładnie wypolerowany, tak jak i jego pochwa. Nawet wakizashi przy pasie kobiety było dokładnie wypolerowane.

Tuż za kamys, po jej prawej stronie, maszerował równym, żołnierskim krokiem mroczniak. Przywdziany był on w nienagannie czysty mundur żołnierza oddziałów obronnych, zaś opaska na prawym ramieniu zdradzała jego pozycję w oddziale – rangę porucznika. Jego białe włosy były nienagannie związane w kuc, zaś na dłoniach widoczne były białe rękawice ze złotymi, ozdobnymi mieczami. Przy pasie zaś niósł dwie katany.

Gdzieś wśród tłumy stał Vin obserwujący cała, sytłację, jego czerwone oczy pełne były swoistej wesołości, sam mroczniak wyglądał jednak niezwykle poważnie, jego włosy były nienagannie ułożone, i czyste.. Sam szlachcic odziany był w ciemny płaszcz, który dokładnie pokrywał jego ciało, wokoło niego stało kilkoro niby przypadkowych ludzi.. Niby, gdyż spora ich ilość pracowała dla niego, swoich „agentów” miał też w innych częściach tłumu.

Generał wraz ze swoją obstawą podszedł powoli w stronę samego placu, po czym przemaszerował tuż przed wszystkimi skazanymi. W tym też czasie jego „urzędnik” odczytywał werdykt oraz jego powody wraz z imionami i nazwiskami. Gdy cała ceremonia się zakończyła Generał podszedł do Kamys, po czym to spojrzał jej prosto w oczy. – Niezmiernie mi przykro iż musiało do tego dojść – odezwał się spokojnym głosem wyrażającym pewność siebie, oraz pewność tego iż czyni dobrze.

Dziewczyna bardzo długo przygotowywała się na ten moment, na to spojrzenie w jej oczy... Od generała biła tak silna potęga że sama mało nie zrezygnowała ze swoich planów – Śmierć kilku ludzi jest lepsza od śmierci tysiąca... To dobra decyzja, nie mam wątpliwości – Oczy Kam były puste i spokojne.. zupełnie tak jak by nie zależało jej co za raz się stanie – A teraz pozwól że wysłucham ich ostatnich słów i wezmę się do roboty – skłoniła lekko głowę ku dziadkowi, chwile później ruszyła kolejno po skazanych, nachylała się nad nimi i zamieniała słowa, żegnając ich... Tak doszła do ostatniego, wstała i płynnym ruchem wyjęła swój monstrualnie długi miecz z pochwy, złapała go w obie dłonie – Demonie... posak za raz spłynie – rzekła unosząc katanę wyżej, tak jak by za moment klinga miała opaść i odciąć głowę pierwszego skazańca

Vin czekał spokojnie, nikomu nie dał jeszcze znaku – sam zaś starał się wyglądać jak najmniej podejrzanie, a był przecież naprawdę doskonałym aktorem.

Generał ustawił się spokojnie patrząc na poczynania Kamys. Co prawda to iż miał silnie przymknięte oczy sprawiało, ze wyglądał jak by niewiele widział, jednakże na pewno doskonale zdawał sobie sprawę z tego co się działo. Jedynym gestem jaki wykonał było delikatne pogładzenie brody, poza tym wyglądał niemal jak posąg.

- NA, CO CZEKASZ?... NIE WAHAJ SIĘ, NIE BÓJ SIĘ... JEŚLI ZACZNIESZ TO ZNACZY, ŻE NIE JESTEŚ MNIE WARTA – Miecz rzekł niezwykle cicho w kierunku Kamys, najpewniej tylko ona miała usłyszeć owe słowa... Wzięła głęboki wdech po czym to wycedziła przez zęby – bankai... – w jej  oczach na moment buhnał wir czerwonych, szaleńczych iskier, chwile później męski, chrapotliwy chichot rozniósł się po okolicy . Z jej ramion wybiły się pół materialne czarne kości, które szybko pokryły się płomieniami... Zerknęła na bok w kierunku dziadka, znikneła na zaledwie moment by pojawić się kilka metrów przed nim. Całości dziwnego zdarzania towarzyszył drżący, sykliwy dźwięk.

Porucznik przez chwilę wydawał się być zdziwiony, rozwarł usta i niemal odruchowo sięgnął po swoje miecze. Był świetnym aktorem, przez co doskonale odgrywał rolę skołowanego całym zajściem i zaniepokojonego sytuacją.

Vin zaś również odegrał swoją zdziwioną rolę, oczywiście odgrywanie to go bawiło... Pod płaszczem szykował już zatruty bełt i kuszę, oczywiście widać to było tylko przed delikatne wybrzuszenia pod płaszczem, równie dobrze można było powiedzieć że poruszył rękoma przerażony.


- Co to oznacza Pani Kapitan Tsuki? – Generał powiedział te słowa niezwykle stanowczo. Zdawały się one niemal fizycznie uderzać w Kamys oraz wszystkich w okolicy. Kobieta zauważyła iż większość żołnierzy która usłyszała tą wypowiedź cofnęła się o krok do tyłu. Porucznik pierwszego oddziału wyciągnął swój miecz z pochwy, urzędnik odskoczył do tyłu chcąc się pewnie schować, zaś generał nie drgnął nawet z miejsca. Nie sięgnął po broń, zresztą poza laska zdawał się nie mieć żadnej.

- Ani mój Sesnei, ani oni nie są winni – Dziewczyna wiedziała jak to wszystko jest niebezpieczne, pogodziła się już z faktem, że to jej ostatnie tchnienia, miała jednak do spełnienia misje. Lewa łapa Hiakiego robiła się na kilka mniejszych, prawa wystrzeliła w tył, w stronę skazańców, przeleciała nad nimi i wyryła w tłumie dziurę, przez którą skazańcy zaczęli uciekać – A teraz, załatwmy to między sobą, nie dotknę twojego porucznika Panie generale, nie dotknę nikogo... interesuje nie tylko Pan


Makkuro złapał delikatnie za dłoń, w której porucznik pierwszego oddziału trzymał swój miecz. Ułożył przy tym palec wskazujący na osłonie katany, zaś ozdobny wężyk wyglądał.. nieco inaczej niż wcześniej. Co prawda różnica była dość subtelna, ale najpewniej przemieścił się nieco.

Vin bardzo powoli ale stanowczo zaczął przemieszczać się w przód, co było znakiem dla jego ludzi... Kilkoro zrobiło wokoło niego sztuczny tłum, tak by ziajał w miarę czystą pozycje, i wciąż nie wyglądał aż tak podejrzanie, gdy już znalazł sie s punkcie strategicznym ułożył pewniej w rece kusze, którą posługiwał się naprawdę wyśmienicie i wystrzelił na okolice pleców generała... Bełt był stępiony i pokryty jasną, żółtawą mazią.

Dziewczynie wcale nie podobało się to, co to co się stało... ale nie miała czasu myśleć nad tym. Dwoma pomniejszymi łapkami uderzyła na generała, chciała imi pochwycić jego laskę, druga- duża łapa w tym czasie zaczęła przekształcać się w ostrze... Tym razem kam postarała się o to by ogień łap palił i parzył...

W momencie w którym Vin wystrzelił swój bełt, Makkuro wyciągnął z rękawa niewielkie tanto i dźgnął nim prosto w niską partię pleców porucznika pierwszego oddziału. Jego Ciche jękniecie zwróciło uwagę Generała, który nie zdołał przez to zareagować na atak pocisk. Bełt wbił się w jego plecy, zaś sam generał nie ruszył się początkowo jakoś bardziej znacząco.

Ogniste łapy Kamys złapały za laskę Generała, ten jednak nie zamierzał jej wypuścić. Drewno zasyczało cicho najwyraźniej przypalając się w miejscach trafionych ognistymi łapami. W tej samej chwili Makkuro wyciągnął z dłoni porucznika pierwszego oddziału miecz, po czym to sięgnął po jeden z tych które miał przy pasku. Oba ostrza przebiły dodatkowo klatkę piersiową porucznika by Makkuro mógł mieć pewność że zwycięży.

Mroczniak spokojnie lądował koleiny bełt pod płaszczem tym razem o wiele ostrożniej, tak by jego ruchy były jak najmniej dostrzegalne... O zachodu doszła głośna wrzawa, jak się okazało buntownicy których sprowadził zaczęli kolejny etap... Atakowali samurajów szeregowych, tak aby nie przeszkadzali walce z generałem.

Generał pochylił się na chwilę, wolną dłonią wyciągnął bełt ze swoich pleców, zaś kolejną, którą trzymał swoją laskę, szarpnął mocno. Najwyraźniej chciał przyciągnąć do siebie Kamys. Sama laska była już niemal całkowicie przepalona w dwóch miejsach, ukazując ukryty wewnątrz miecz w pochwie.

- cholera – jęknęła cicho kobieta, najpewniej niepocieszona takim rozwojem sytuacji, wyraźnie nie chciała zbliżać się do starca, nim jednak zdołała zagregować została już pociągnięta... Postanowiła z tego skorzystać. Łapę która przekształciła w długie szerokie ostrze uderzyła na generała, chcąc go przeciąć od góry – Nie wybaczę ci tych śmierci... – wymruczała chyba do swego dowódcy

Przyparty do ściany generał o dziwo złapał ostrze w dłoń i zacisnął ją mocno, następnie przesunął na bok. Dzięki temu broń ostatecznie trafiła w ścianę tuż obok twarzy generała. Starzec natomiast wyszeptał cos pod nosem. W stronę kamys pomknęła potężna ściana niewidocznej energii. Najpewniej chciał ją odrzucić na chwilę, by złapać za swój miecz. Wyraźnie widać było iż rana na plecach ograniczyła zdolności bojowe generała, zaś trucizna zaczynała powoli działać.

Dziewczyna nie miała wykrywacza na niewidzialne ściany, ta wiec uderzyła w nią zaś sama Kamys odleciała nieco w tył, szubko jednak zaparła się dodatkowymi łapami o podłoże, dzięki czemu udało się jej jako tako ograniczyć odległość jaką zapewne, potencjalnie mogła przelecieć. 

Makkuro odsunął się na pół kroku, po czym to zaczął rozglądać. Wyraźnie chciał robić za straszak dla innych żołnierzy wodnych miast. W końcu nie mogli teraz przerywać.

Vin postarał się aby żołnierze wodnych bili zajęci... wylała się na nich fala niezadowolonej ludności, której to wyraźnie nie podobały się zabory... Sam mroczniak został na swojej pozycji no i obserwował Makkuro, no i oczywiście generała. 

Generał zaś złapał mocniej za swoją laskę, która znikła jakoby spalona. Na jej miejscu ukazała się najzwyklejsza z powierzchownego wyglądu katana. Starzec złapał za jej tsube i wyrwał ją z pochwy, zaś ostrze zalśniło upiornie trupim blaskiem – Przetnij nić życia, shinigami! - Niemal zakrzyknął starzec. Ostrze natomiast rozwiało się jakoby i złożyło po krótkiej chwili w kształt prostego, szerokiego ostrza. Przy tsubie zawisły niewielkie tabliczki grobowe.

- Kurwa... – Komentarz świadczyło tym że zrobiło się poważnie, słowo „cholera” było już niewystarczające. Katem oka zerknęła czy wszyscy skazańcy pouciekali, na szczęście tak... Teraz kobieta mogła już umierać z czystym sumieniem, byle by w nie za dużych mękach. Postanowiła iż nie ma co się bawić... Złapała swój miecz pewnie w obie dłonie – Dziękuje hiaki za wszystko – wyszperała, zmrużyła lekko oczy, zaś łapy na jej jej plecach rozdrobniły się w ogromną ilość cienkich łap... Wszystkie zakończone były ostrzami... Łapek było może i nawet z 20 – 30.. Oczywiścicie nie były tak silne jak skondensowane łapy... Ale było ich wiele. Kobieta zaszarżowała w kierunku generała, nie atakowała jednak.

Makkuro natomiast również wyszeptał cicho słowo „bankai”. Nie pokazywał jeszcze nigdy tej umiejętności, jednakże uznał iż nadeszła ta chwila. W tej chwili na jego plecach ukazał się płaszcz o czarnej barwie i złotym, ozdobnym wzorze ogona węża. Kołnież płaszcza był bardzo wysoki, i opierał się na naramiennikach. Z owych naramienników wystawało 14 głów węży, 12 nad głową niczym kryza, zaś kolejne dwa owijały się w koło rak makkuro zaś ich pyski znajdowały się w miejscu dłoni mroczniaka.

Vin słyszał o tych paskudnych samurajskich umiejętnościach... Uznał, że w przyszłości odwiedzi kowala który kuje takie borni... ale to były plany na przyszłość, teraz stał z wycelowanym bełtem, trudno było jednak powiedzieć na kogo

Generał natomiast postawił mocno prawą stopę na podłożu. Zdawało się że nawet ten ruch spowodował utworzenie wiatru. Jego miecz – shinigami, uznawany był za najpotężniejsze ostrze świata. Ponoć można nim było pokonywać nawet bogów, i nie widziano nikogo kto przetrwał pierwszy atak. Niemniej obecnie trucizna działała na generała,  sprawiając iż nawet jego postawa była nieco chwiejna.

Kamys natomiast tylko na moment zerknęła na makuro naprawdę... Zaszokowana, nie miała teraz jednak czasu, słyszała już od starszych kapitanów plotki na temat tej katany i nie zmierzała czekać... Wrzasnęła wojowniczo, zaś wszystkie ogniste ostrza uderzyły od góry boków i przodu na postać starca... Zamierzała go zalać spora ilością słabych ataków.

Generał natomiast zamachnął się swoim miecze, a potężne uderzenie trupiego, bladego blasku rozeszło się niczym potężna fala, Kamys zaś o dziwo zauważyła iż łapki rozwiały się, zupełnie jakby zamieniając w pył. Kolejny cios nadszedł w jej stronę, kontratak Starca polegał na prostym uderzeniu na prawe ramie, które to uderzenie Kamys zblokowała z trudem. W tedy właśnie zauważyła iż Makkuro nie stał już dalej. Był tuż, tuż przy kamys i generale. Obie jego katany wykonały szybki atak, jeden na rękę kamys, kolejny na rękę generała. W tym samym niemal momencie dwa z węży znajdujących się na plecach wydłużyły się chcąc złapać w zęby tsuby mieczy za równo Pani kapitan jak i Starca.

Dziewczyna była za pewne niezwykle zaskoczona obrotem spraw, jak na siebie jednak szybko przeanalizowała dane, i zeszła z linii cięcia, wąż złapał jednak tsube katany, której kamys nie zamierzała puszczać...

Vin wciąż stał spokojnie celując chyba... W stronę MAkkuro, trudno było jednak to dokładnie stwierdzić.

Generał natomiast odsunął rękę, jednakże jego miecz również został złapany. Nawet starzec otworzył szerzej oczy nieco zaskoczony. Również nie puścił miecza, i spojrzał czujnie na Makkuro – Więc to Ty za tym wszystkim stoisz, Poruczniku Nokogiri. Można było się tego spodziewać.

Kamys zerknęła na makkuro, zaś w jej wyjątkowo pustych oczach zapłonął płomień niezwykłej wściekłości... – Ty... – Początkowo chciała użyć słów „Zdradziecka dziwko” ale to nie było na miejscu – podła gnido... wypruje ci flaki – Kobieta złapała hiakiego w prawą rękę, nie miała teraz czasu na nowa tworzyć ognistych łap, miast tego lewą sięgnęła po wahizashi.. tu pociągnęła silnie prawice i miecz, z zamiarem przybliżenia do siebie miecza i tym samym makkuro, chciała zadać mu cios krótkim mieczem z lewej ręki.

Tym razem Vin uznał iż nadeszła odpwednia chwila na atak, wystrzelił kolejny stępiony bełt pokryty żółtawą substancją w stronę Makkuro, niestety kobieta zasłoniła mu cel, przez co bełt wbił się plecy Kamys...

Generał natomiast zamachnął się swoim mieczem w stronę makkuro, jednakże trucizna oraz bliskość Kamys, której nie chciał zranić, znacznie utrudniła zadanie silnego ciosu. Mroczniak zdołał z trudem sparować wciąż silne uderzenie.

Kapitan jęknęła cicho, nie spodziewała się oberwania z bełtu... Teraz jednak nie miała czasu, sama zaatakowała morczniaka wakizashi, jednak przez pewne oszołomienie i wyraźny brak umiejętności w wykorzystywaniu lewej górnej kończyny sprawił iz nie zdołała dosięgnąć celu jakim była klatka piersiowa Makku 


Makkuro postanowił wykorzystać chwilę, później mogło nie być szansy. Zaatakował oboma swoimi mieczami, jednym na prawą rękę kamys, drugim na nogi Generała. Jak miało się okazać oba ostrza na swój sposób dotarły do celu. Prawe odcięło prawą rękę Kamys, pozostawiając Hiakiego w uściskach zębatego pyska złotego węza, zaś lewe ostrze dość dotkliwie zacięło nogę starca.

Vin natomiast widząc swoje niepowedznie wycofał się szybko, i planował już jak najszybciej ma on opuścić ziro.. W końcu wiedział, iż makkuro zorjętuje się że ten bełt był poznaczony dla niego.  Wimieszał się w bijący tłum

Generał wyszeptał cicho kilka słów pod nosem, po chwili pomiędzy walczącymi pojawiła się niewielka, lśniąca płomieniście kula. Pomimo małego rozmiaru sfery, ogromna energia z niej emanująca była łatwa do wyczucia nawet dla kogoś kto nie był magiem. Potężna eksplozja której źródłem była właśnie owa kulka dodatkowo udowodniła ową siłę. Wybuch uniósł w powietrze ogromne ilości kurzu, gdy zaś ten opadł na polu walki pozostał jedynie Makkuro, zaś w zębach złotych węży z jego kołnierza spoczywały dodatkowe dwa miecze




- tak wyglądało objęcie przez Makku władzy

Offline

 

#2 2009-08-30 20:27:02

Cyna

Moderator

Skąd: Siemysłów xP
Zarejestrowany: 2008-06-23
Posty: 425
Punktów :   

Re: Apokalipsa instant

A co się stało z grazbozurem?

Nie no żart on pewnie spał. Ładna opowiastka


Agahid(+), Zaruun, Thumkir(+), Dri, Arot, Amdrigar(+), Sevian, Grazbozur Yamaraj Abukhatan(+), Rassin

5 er stażu

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl